piątek, 20 kwietnia 2018

EROS I TANATOS cz.3 na gruncie psychoanalizy

Reklamy niekiedy wykorzystują nasze lęki. Skojarzenia i obrazy związane ze śmiercią pojawiają się w nich jako potencjalnie skuteczny straszak.

Jeszcze częściej jednak odwołują się do naszych mniej lub bardziej świadomych potrzeb 

...czyli, aby śmierć mogła być bodźcem pozytywnym, zachęcającym do kupna, musiałby istnieć w nas potrzeba śmierci, potrzeba przeżywania jej lub zadawania.

Musiałaby by to być potrzeba w miarę powszechna, bo psychopaci i samobójcy to niszowe i mało perspektywiczne grupy konsumentów ;)

Zapewne wielu z Was, powie NIE: w ludzkiej naturze, w psychice zdrowego człowieka takiej potrzeby nie ma. Człowiek w swej naturze ma potrzebę unikania śmierci. Jeśli zaczyna jej pragnąć, to musi to być skutek choroby, traumy, defektu, jest to czymś rzadkim i nienormalnym.

Freud, twórca psychoanalizy, także przez długi czas uważał, że głównym regulatorem ludzkiego zachowania jest zasada przyjemności: człowiek, od maleńkości, szuka zaspokojenia, przyjemności, redukcji popędowego napięcia.
Oczywiście rzeczywistość też ma swoje zasady i konfrontacja pragnienia z wymogami rzeczywistości może prowadzić do rozmaitych, zewnętrznych  i wewnętrznych konfliktów, np. między chęcią zaspokojenia popędu seksualnego a represyjną kulturą, między Id a Superego, powodujących cierpienie, ale nie jest ono celem samym w sobie, lecz skutkiem ubocznym poszukiwania przyjemności.

Według popularnego stereotypu na temat psychoanalizy, prawie zawsze chodzi nam wyłącznie o seks ;)
http://philosophykitchen.com/2015/04/femminile-in-un-uomo/

Co skłoniło go zmiany zdania?

Obserwacja u pacjentów zjawiska zwanego przymusem powtarzania traumy czyli wracania do bolesnych zdarzeń w formie snów, nawracających wspomnień, nieświadomego odtwarzania w swoim życiu scenariusza przywołującego psychiczne konflikty i emocje związane z pierwotnym traumatycznym zdarzeń.

Freud zauważył to nie tylko u swoich neurotycznych pacjentów, ciągle trawiących zdarzenia, w odniesieniu do których słowa "trauma" może nam się wydać nieco przesadzone, np. widok rodziców uprawiających seks, lecz także u żołnierzy wracających z frontu i przeżywających na jawie i we śnie koszmar wojny (I Wojny Światowej).

Uznał, że ten wewnętrzny przymus powracania do sytuacji bolesnych i trudnych to działanie wbrew zasadzie przyjemności.

Otto Dix: Shock Troops Advance under Gas (1924). 
Jedna z cyklu 50 grafik dokumentujących przerażające wspomnienia artysty z frontu.


Zainspirować mogła go także Sabina Spielrein, która kilka lat wcześniej napisała artykuł pt. Destrukcja jako cel istnienia.

Była pacjentka Junga, wówczas już lekarka i psychoanalityczka, zwraca w nim uwagę, że, obserwując naturę, łatwo zauważyć, że tworzenie nowego życia ma w sobie element unicestwienia tego co stare. Są gatunki zwierząt, gdzie poczęcie potomstwa oznacza śmierć rodzica, np. osławieni samcy modliszek. Dawanie życia, narodziny i śmierć są także nierozerwalnie ze sobą związane na gruncie religii i mitologii: warunkiem nowego życia jest poświęcenie i ofiara.

Akt prokreacji, seks, nie jest więc przeciwieństwem śmierci, lecz nosi w sobie jej elementy. Popęd seksualny nie jest czystym pragnieniem życia, jest w nim zgoda na potencjalne samounicestwienie. Orgazm to mała śmierć ego, by go przeżyć trzeba choć na moment zapomnieć o swoim jednostkowym istnieniu, zatracić się.

Kadr z filmu "Niebezpieczna metoda" reż. D. Cronenberg, w roli Sabiny Spielrein, ostro romansującej z Jungiem, Keira Knightly.


W książce pod tytułem "Poza zasadą przyjemności", wydanej w 1920 roku, Freud przedstawił zmodyfikowaną koncepcję ludzkich dążeń:

Tak, człowiek rodzi się wyposażony w energię życiową zwaną popędem. Jeśli, zgodnie z zasadą przyjemności, celem organizmu jest redukcja pobudzenia, zlikwidowanie napięcia, to pełną i ostateczną realizacją tego celu byłaby śmierć.

Od narodzin do śmierci, towarzyszy nam popęd życia wyrażający się w pragnieniu życia, tworzenia, miłości, przyjemności ale także popęd śmierci - popęd niszczycielski, wyrażający pragnienie powrotu do pierwotnego stanu nieożywionej materii, do destrukcji i samozniszczenia. Libido i destrudo, Eros i Tanatos.

Gustav Klimt: Śmierć i Życie (1908).


Popędy są nieświadome, nie realizują się w sposób pełny, możemy jedynie obserwować ich przejawy.

Skłonności samobójcze;
sadyzm i masochizm, także psychiczny;
tendencja do podejmowania aktywności ryzykownych jak himalaizm czy zbyt szybka jazda samochodem;
autodestrukcyjne zachowania: nałogi, zła dieta, spóźnianie się do pracy w sytuacji gdy nasz szef jest punktualnym pedantem, wyciskanie pryszczy ;)

wszystkie te zachowania możemy uznać za przejawy popędu śmierci,
możemy, bo Freud nigdy nie stworzył żadnego inwentarza objawów czy sennika - zawsze interpretował je w kontekście indywidualnych doświadczeń pacjenta.

Libido i destrudo nie działają każde na własną rękę, szukając ujścia często znajdują wspólne reprezentacje i sposoby realizacji. Sadyzm (popęd śmierci ukierunkowany na innych) i masochizm (ukierunkowany na siebie) są tego jaskrawym przykładem.

Ilustracja z książki „Justine ou les Malheurs de la Vertu” (Justyna czyli nieszczęścia cnoty) autorstwa Markiza de Sade.
It is always by way of pain one arrives at pleasure” twierdził pisarz i filozof. W jego twórczości można znaleźć wiele argumentów na potwierdzenie tezy o istnieniu instynktu śmierci.

O związku libido i destrudo traktuje także film D. Cronenberga "Crash: Niebezpieczne pożądanie", traktujący o ludziach, których podnieca ciało okaleczone w wypadkach samochodowych. By osiągnąć spełnienie inscenizują wypadki ryzykując życie...



Splotu Erosa i Tantosa można dopatrzeć się także w sytuacji gdy wybór obiektu miłości (tzw. kateksja libidynalna) staje się źródłem emocjonalnego cierpienia i życiowych problemów, gdy zakochujemy się w nieodpowiednim mężczyźnie lub też kobiecie fatalnej, i lecimy jak ćma do ognia...

Femme fatale, jeden z przejawów archetypu Uwodzicielki, to motyw atrakcyjny zarówno dla kobiet, które mogą się z nią utożsamić (realizacja libido z nutką sadyzmu), jak i dla mężczyzn (Eros z komponentą masochistyczną). Bardzo popularny w sztuce modernistycznej i często wykorzystywany w reklamie (o tym wkrótce).

Edward Munch "Wampir"

Koncepcja popędu śmierci należy do najczęściej kwestionowanych założeń psychoanalizy. Zwłaszcza na gruncie psychoanalizy amerykańskiej jest bardzo często po prostu odrzucana. Optymistycznie nastawieni do życia Amerykanie uważają, że Freud nie doszedłby do tak pesymistycznych wniosków gdyby nie koszmar I wojny. 

A Wy jak sądzicie? Czy znajdujecie u siebie przejawy popędu śmierci?

czwartek, 15 marca 2018

ODŚWIEŻANIE PAMIĘCI

A oto kolejny przykład marketingu tworzonego w nurcie narodowo-patriotycznym:


Jest to produkt wielofunkcyjny, łączący przyjemne z pożytecznym:


zawieszka zapachowa (bo to jest zawieszka zapachowa) odświeża zarówno powietrze, jak i pamięć o ważnym wydarzeniu historycznym.


Powstała jako gadżet promujący bieg odbywający się w rocznicę tego wydarzenia w Radzymienie, więc zachęca również do uprawiania sportu.


Można więc rzec, że celem jakim stawiali sobie pomysłodawcy tego produktu jest urzeczywistnienie hasła "w zdrowym  ciele zdrowy duch".

Ciało zdrowe, bo wysportowane, duch narodowy, patriotyczny oraz chrześcijański - pierwszy od prawej bohater wiszącej ilustracji to trzymający krzyż ksiądz, a po środku znajduje się Oko Boskiej Opatrzności, która walnie przyczyniła się do moralnego, a tym razem, także militarnego, zwycięstwa. Symbol przez współczesną, niedouczoną młodzież niestety często kojarzony z, rzekomo istniejącą, a nawet dążącą do przejęcia władzy nad światem, sektą Iluminati, więc kontakt z taką zawieszką stwarza okazję, by naprostować błędne przekonania.

Pewnie jesteście ciekawi jak pachnie Bitwa Warszawska - cytrusowo.

Ta zawieszka mogłaby być częścią większego odświeżającego cyklu historycznego np. Żołnierze Wyklęci mogliby rozsiewać zapach sosnowego lasu...

😏


piątek, 16 lutego 2018

VOGUE POLSKA: fallus, szatan i czarownice


Niegodni bylibyśmy nazwy Psychoanaliza Konsumenta, gdybyśmy nie zauważyli, że
Pałac Kultury na tym zdjęciu jest ostentacyjnie falliczny.

Tak, to wielki, stojący fallus, a te wieżyczki po bokach to jądra. Kto tego nie widzi niech się leczy - u okulisty lub psychoanalityka.

Przed Pałacem stoi Czarna Wołga. Miejską legendą o Czarnej Wołdze żyła Polska w latach 60 i 70. Czarną limuzyną, w zależności od wersji,  przemieszczali się Żydzi, wampiry, diabeł, zakonnice, sataniści, pracownicy UB, i porywali dzieci.

Czarną Wołgę uznać więc należy za symbol uniwersalnego Zła, które budzi lęk, ale i fascynację tajemnicą.

Wsparte o samochód modelki to wysłanniczki i służebnice Złego.
Perwersyjne i wyuzdane. Oczywiste jest, że pod czarnymi szatami są nagie, co tylko potwierdza ich niewątpliwie nieludzki status ontologiczny - przecież pada śnieg a  one nie czują chłodu.

Ich wyzywająca mowa ciała wskazuje na poczucie pewności siebie oraz seksualnej potencji, co można by uznać, za przejaw feministycznego dyskursu emancypacyjnego, ale, nie oszukujmy się, kobiece sylwetki opierają się przecież o gigantycznego fallusa i to on jest źródłem ich mocy. To, od wielu wieków obecny w kulturze, zwłaszcza chrześcijańskiej, motyw powiązania kobiecości i kobiecej seksualności z siłami nieczystymi. 

Pierwsza okładka Vogue konfirmuje więc fallocentryczny charakter naszej kultury ludowej, a obecność przejawów myślenia magicznego wskazuje na jej archaiczny, premodernistyczny charakter.



poniedziałek, 5 lutego 2018

KRAKOWSKI SPLEEN według ING


Oglądam tę reklamę pierwszy raz: izolacja, alienacja, więzi społecznych dezintegracja.
Teaser nowego postapokaliptycznego serialu Netflixa?
Nie, reklama usług finansowych ING w pakiecie z kampanią społeczną na rzecz czystego powietrza.

Najmocniejszym punktem tego programu jest niewątpliwie piosenka Maanam: z początku lat 80-tych, a tekst pasuje do opisu smogu jak ulał.
To głos Kory w zimnej, nowofalowej aranżacji przyciąga uwagę widzów i buduje przytłaczający klimat spotu pokazującego wyobcowanych i zderealizowanych ludzi w przygnębiającej, industrialnej rzeczywistości. Koncepcja łączenia smogu z brakiem więzi społecznych wydaje się naciągana.

Niestety nie ma tu żadnego kontrapunktu, wizji happy endu, która wyrwałaby widza z apatii, w jakiej się pogrążył i zachęciła go do promowanych działań na rzecz czystości powietrza tudzież skorzystania z usług ING.

Całe pozytywne przesłanie reklamy umyka. Widz pozostaje z negatywnymi emocjami, które uruchamiają raczej mechanizmy obronne niż motywację do zmiany.



 



środa, 31 stycznia 2018

JA REALNE, IDEALNE i Dove

Każdy z nas, gdyby mógł, to by się jakoś ulepszył: chcielibyśmy być wyżsi, szczuplejsi, ładniejsi, bardziej bystrzy lub przebojowi.

Ta lepsza, wymarzona wersja nas nosi w psychologii nazwę JA IDEALNEGO, JA REALNE opisuje zaś, jak siebie postrzegamy.

Nie zaskoczę chyba nikogo stwierdzeniem, że fakt istnienia rozbieżności między tym, jacy jesteśmy, a jacy chcielibyśmy być, jest niezwykle często wykorzystywany w reklamie, w sposób niezwykle prosty:

Użyj naszego produktu, a będziesz taki, jak sobie wymarzyłeś / wymarzyłaś: szczuplejszy, mniej pomarszczony, piękny / piękna jak model / modelka z reklamy. 

Do tego mechanizmu (nazwijmy go aspiracyjnym) odwołują się producenci odzieży, suplementów diety, a niekwestionowanym przodownikiem są marki kosmetyczne. 




Takich reklam jest po prostu na pęczki i nuda oraz schematyczność, to nie jedyne zarzuty pod ich adresem. Branżę modową oraz reklamową oskarżono także wydatny udział we wzroście zachorowań na depresję i anoreksję wśród nastolatek, które odnoszą swój wygląd do lansowanego przez media wzoru kobiecego piękna. 

Logika oskarżenia jest następująca:
Chęć bycia szczuplejszym, atrakcyjniejszym, niż się w rzeczywistości jest nie jest niczym złym, może zmotywować nas do zadbania o siebie. Jest to jednak możliwe jeśli poprzeczka ustawiona jest na odpowiedniej, możliwej do pokonania wysokości: rozbieżność między ja realnym nie może być zbyt duża. Ideał zbyt odległy nie motywuje nas do działania, niszczy naszą samoocenę, powoduje poczucie winy, obniżenie nastroju i apatię (potwierdzają to badania).
Standardy wyznaczane przez reklamy są przeważnie nieosiągalne dla przeciętnej kobiety. Pulchnej, pryszczatej nastolatce, która chciałaby być jak Anja Rubik, nie pozostaje nic innego jak zajadać smutek ciasteczkami i nie pokazywać się ludziom.

Konsumentki często intuicyjnie czują, że konfrontacja z ideałem nie jest dobra dla ich samooceny i bronią się stosując mechanizm dewaluacji, czyli obniżania wartości, niszczenia ideału.
Dlatego właśnie pod zdjęciami Anji Rubik pojawiają się komentarze typu "wychudzona szkapa", a Anna Lewandowska jest jedną z najbardziej znienawidzonych celebrytek.

  

Piękna, wysportowana i szczupła w każdym stanie.

Znająca się na wszystkim, no może poza fizyką jądrową. Idealna żona świetnego męża, idealna matka, odnosząca sukcesy biznesmenka.
No jak żyć z taką kobietą w Internecie, telewizorze, w lodówce i w sklepie spożywczym? Czy przeciętna żona i matka, ze średnią krajową i lekką nadwagą może ją lubić? 

PS. Wrzuciłam Lewandowską, żeby sprawdzić, czy podniesie mi klikalność posta. Żeby nie było, że wykorzystuję ciężko wypracowany wizerunek za free odwdzięczę się radą:

Aniu, nie bądź taka idealna, pokaż czasami złość, smutek, wory pod oczami albo chociaż oczko w rajstopach ;)


Są jednak firmy, które postanowiły wyróżnić się (to zawsze dobry pomysł) i kwestie samooceny, kompleksów i wzorów piękna rozegrać zupełnie inaczej - zamiast aspiracyjności zaproponować konfirmację aktualnego "ja".

Unilever wiele lat temu (w 2004 roku), jako jeden z pierwszych, podjął decyzję, że przestanie dołować swoje zwyczajne konsumentki obrazami pięknych modelek i mamić je wizją cudownej przemiany z brzydkiego kaczątka w łabędzia przy pomocy takiego, czy innego specyfiku, łamiąc przy okazji kilka stereotypów na temat kobiecego piękna:



A to aktualna kampania adresowana do polskich konsumentek:




Reklama jest częścią międzynarodowej kampanii Dove 'Campaign For Real Beauty' obejmującej między innymi warsztaty dla dziewcząt na których mogą dowiedzieć się, jak dbać o swoje zdrowie i naturalne piękno i jak media manipulują wizerunkiem kobiety.

Zapytacie może czy i jak to działa, bo skoro jestem piękna, to po co mi ten krem czy balsam? 


➣Dove dowartościowując kobiety, redukując im rozbieżność między "ja realnym" a "idealnym", wzbudza ich sympatię i pozytywne emocje względem marki.

Jest jak facet, który widząc Was rano bez makijażu i push-up'a mówi: Jesteś piękna. Kocham Cię.

➣"Prawdziwe" kobiety w roli modelek powodują, że autentyczny wydaje się także reklamowy przekaz.

➣Taka strategia marketingowa pracuje na bardzo dobry pijar marki w prasie kobiecej oraz wśród konsumentek świadomych wpływu kultury masowej na samoocenę i aspiracje kobiet. 

➣Działa też reguła wzajemności - jeśli ktoś jest dla nas miły, to chcemy się mu odwdzięczyć.

Produkty takie jak dezodorant, mydło, czy balsam kupuje prawie każdy, więc czemu nie od tej sympatycznej, odpowiedzialnej marki? 

Czy to podoba się i działa na "wszystkich"? Oczywiście, że nie.

Zdjęcia przedstawiające modelki "plus size" wzbudzają kontrowersje.
"Wreszcie normalne kobiety zamiast anorektyczek" czy "grubaski" i "kaszaloty"?
Powrót do normalności czy cyniczna rynkowa reakcja na wzrost liczby otyłych konsumentek?

➣Przekaz konfirmacyjny nie trafi z pewnością do kobiet, które uważają się za niezwykle atrakcyjne. One nie będą się identyfikowały z bohaterkami reklam ani z marką dla "pasztetów".

➣Nie trafi też do tych, które uważają się za nieatrakcyjne i bardzo, bardzo chciałyby to zmienić (czyli duża rozbieżność między ja realnym i idealnym).

Marka wyciąga do nich pomocną dłoń, ale one on ją odrzucają, tak jak nie uwierzą w komplementy od chłopaka - oni się nie znają, albo kłamią (z litości lub z wyrachowania).

Choć to wbrew instynktowi samozachowawczemu, osoba z bardzo niską samooceną, może odrzucać pozytywne komunikaty niezgodne z negatywnym obrazem własnej osoby (tak działa neurotyczna osobowość).

Które piękno bardziej do Was przemawia? Modelek Dove czy Victoria's Secret?



środa, 20 grudnia 2017

EROS I TANATOS W REKLAMIE cz.2 - historia dziewczyny Adriana

Wróćmy do zaduszkowej reklamy Adriana i naszej ankiety w stylu TAT...
Młoda dziewczyna na cmentarzu wsparta o nagrobek.

Czyj to grób? Oczywiście mężczyzny, z którym była związana: ukochanego, przynajmniej kochanka. Nazwijmy go Adrian ;)

Przyczyny jego śmierci mają prawdopodobnie związek z dziewczyną i jej bezapelacyjnym seksapilem.
Serce nie wytrzymało;) Czy on żałuje, a raczej czy żałowałby? Ależ skąd, ta "damulka jest grzechu warta" i nie ma to, jak umrzeć z miłości.

A może to jakaś kryminalna historia w stylu noir...

Kompozycja kadru, perspektywa, nogi rozrzucone na trawie, podciągnięty płaszcz przywodzą na myśl zdjęcia z kronik policyjnych, z pospiesznie uwiecznionymi miejscami i ofiarami zbrodni. Kolorystyka i panienka jak z Sin City.

Kadr z filmu Sin City 2, też z wyrobem pończoszniczym ;)
http://screencrush.com/sin-city-2-photos-jessica-alba/

Może to były jakieś gangsterskie porachunki, Adrian stracił głowę dla tej dziewczyny i to go zgubiło.  

Ale mamy na tym obrazku też logo: ADRIAN kocha wszystkie kobiety. Może ten Adrian kochał wszystkie kobiety, za dużo kobiet kochał i w końcu jakaś zakochana kobieta powiedziała "dość", i jak to się mówi, dokonała zbrodni w afekcie.

Przyjrzyjmy się dokładnie dziewczynie, bo to ona ma na sobie reklamowany produkt, a więc tworzy wizerunek użytkownika produktu.

Dziewczyna, jest moim zdaniem, jak najbardziej żywa, choć ułożenie jej ciała i płaszczyk w nieładzie, odrzucona torebka, mogłoby sugerować, że jest ofiarą zbrodni (oczywiście byłby to gwałt), to perfekcyjna stylizacja włosów temu przeczy (gdyby się broniła, byłaby potargana, może się nie broniła..?). Jest tu jednak jakaś sugestia wiktymizacji.

Górna połowa ciała zamknięta - obejmuje się ramionami, głowa opuszczona.
To może być smutek (ale nie rozpacz), ale też złość, dąs. Ona tęskni, rozpacza, ale i gniewa się na Adriana, że ją zostawił i musi sobie teraz radzić sama. A ona jest słaba, bezbronna i zagubiona. 

Czemu nie wierzymy w jej bezdenną rozpacz? Zbyt atrakcyjnie wygląda.

Kobieta pogrążona w żałobie nie myśli o fikuśnym kapelutku, ani o pończochach, jej kobiecość, jej libido umiera wraz z ukochanym (przynajmniej na jakiś czas).

A ta tutaj? Emanuje seksapilem. Może już śpieszy się kochać następnego, można by rzecz, parafrazując sentencję z bilboardu. Potrzebuje męskiego ramienia, na którym mogłaby się wesprzeć, bez tego nie istnieje i wkrótce zapewne je znajdzie.

Dlatego wiemy, że to nie jest całkiem dobra kobieta. Blondynka, młodziutka, więc nie socjopatyczy geniusz zbrodni, może modliszka mimo woli, ale to kobieta, która, być może nieświadomie, wykorzystuje mężczyzn i sprowadza na nich kłopoty, choć ona sama też może paść ofiarą tej niebezpiecznej gry.

A więc to kobieta fatalna, a jej głównym, wyeksponowanym atrybutem są pończochy.

Czy taki wizerunek użytkowniczki produktów Adriana może być atrakcyjny dla potencjalnych klientek? Czy potencjalnie dramatyczne skutki użytkowania pończoch będą zachęcać, czy zniechęcać do zakupu? Jaki ma to związek z libido oraz destrudo?

Odpowiedź na te pytania w następnym odcinku :)

TAT czyli czym jest Test Apercepcji Tematycznej

Postawione w poście o dziewczynie Adriana pytania były nieprzypadkowe.

Pochodzą one z instrukcji to TESTU APERCEPCJI TEMATYCZNEJ (TAT) Murray'a.

TAT składa się z trzech serii po 10 obrazków.
Na obrazkach przedstawione są sceny z życia społecznego, które badany ma szeroko opisać, łącznie z tym czego na obrazkach nie ma a może się domyślić, uwzględniając odpowiedzi na pytania:

- co doprowadziło do pokazanej sytuacji,
- co się dzieje w momencie pokazywanym na rysunku,
- co przedstawione osoby czują i myślą,
- co się stanie w przyszłości czyli jak zakończy się ta historia


Jeden z obrazków wchodzących w skład TAT
https://lookfordiagnosis.com/mesh_info.php?term=thematic+apperception+test&lang=1

TAT to jeden z testów projekcyjnych, czyli metod mających na celu ujawnienie nieświadomych treści psychicznych poprzez interpretację znaczeń nadanych wieloznacznemu materiałowi bodźcowemu.

Analizując wymyślone historyjki, badacz stawia hipotezy na temat osobowości ich autora: jak postrzega innych ludzi i relacje między nimi, czego się obawia, o czym marzy, jakich doświadcza konfliktów, jakie mechanizmy obronne stosuje itp.

Jeśli osoby, które opowiedziały mi o zdjęciu Adriana, w tym momencie przestraszyły, że ich psyche nie ma już dla mnie żadnych tajemnic, to uspokajam - interpretacja wyników testów projekcyjnych jest niejednoznaczna, wymagająca dużego doświadczenia i sporej ilości materiału. Nie wystarczy jedna opowieść (przynajmniej 12), nie wystarczy jedna metoda, by postawić diagnozę.

Naszym zdaniem technika wzorowana na TAT może być z powodzeniem wykorzystywana w badaniu komunikacji wizualnej (bilboardy, reklama prasowa, reklamy tv na etapie storyboardów).

Oczywiście nie po to, by zdiagnozować odbiorcę, lecz dostrzec w materiale wizualnym treści, często dla autorów, zafiksowanych na swojej wizji i przekazie, niewidoczne i uniknąć kosztownych pomyłek (o nieporozumieniach  w komunikacji marketingowej piszemy tu).