środa, 21 czerwca 2017

ALLEGRO "LEMONIADA" - dzieciństwo jednak szczęśliwe

Nowy spot Allegro nie może pozostać niezauważony i nieskomentowany :)

Tym razem tematem przewodnim są trudne relacje łączące brata i siostrę.
"Rodzeństwo łączy szczególna więź. Nie zawsze się dogadują, ale zawsze się wspierają" mówią twórcy.



Tym razem nie popłakałam się i dobrze, bo poczułabym się zniesmaczona i zmanipulowana taką skutecznością w wywoływaniu reakcji emocjonalnych.

Cele kampanii - budowanie wizerunku marki i emocjonalnej więzi z nią poprzez transfer emocji wzbudzonych przez reklamę - pozostają aktualne (więcej na ten temat w poście Opowieść Wigilijna...),  podobnie jak pojawiający się w poprzednich odsłonach temat więzi rodzinnych.

Czym, tym razem Allegro, wygrywa na naszych emocjach swoją melodię?

1. Dzieci, a szczególnie  głównie bohater wzruszający swoim zaangażowaniem i nieporadnością. Normalnie chciałoby się tam być i mu pomóc.
Dzieci były obecne także w "Angielskim dla początkujących" (słitaśna wnusia) i w "Balu" (córeczka).

To wykorzystanie mechanizmu ewolucyjnego zwanego wrażliwością na tzw. schemat dziecięcości.

Badania C. Lorenza wykazały, że duże oczy, okrągła twarzyczka, pewna niezborność ruchowa wyzwalają w ssakach pozytywne emocje i zachowania opiekuńcze. To jeden z mechanizmów zwiększających szanse przetrwania gatunku. Dotyczy to nie tylko ludzkich dzieci, ale także młodych innych gatunków, które przejawiają te cechy.

Schemat dziecięcości wykorzystali twórcy postaci Kota ze Shreka.


2. Nostalgia. Podobnie, jak w "Balu" i tu teraźniejszość miesza się z PRL-owską przeszłością. Domek typu Brda w sosnowym lesie, turystyczny rozkładany stolik, przenosi współczesnych 30- i 40-latków w czasy dzieciństwa i przywołuje wspomnienia wakacji spędzanych w takim właśnie otoczeniu. 

Dzieci bawiły się wówczas samopas w otoczeniu innym niż hotelowy aquapark, samodzielnie wymyślając różne, niekiedy dziwne, aktywności, albo czytając książki, jak filmowa Siostra. Współczesna dziewczynka w tym wieku siedziałaby raczej z tabletem. 

Do teraźniejszości przywołuje nas obecność elektronicznych gadżetów oraz...cytryn.

W czasach, kiedy gro rodaków spędzało wakacje w domkach Brda pijało się wodę sodową z sokiem z saturatora. Nie do pomyślenia było, aby dzieci bawiły się towarem luksusowymi i rzadko dostępnym, jakim były cytryny.

http://www.sebby.pl/2014/10/24/handel-w-prl-u-kiedy-nie-bylo-jeszcze/

Można zarzucać twórcom brak realizmu, ale to zmieszanie dwóch czasookresów - współczesności i PRL-u - nie jest niedopatrzeniem, lecz celowym zabiegiem mającym podświadomie przywołać u starszych widzów wspomnienia sielskiego dzieciństwa i spowodować, że po naszym ciele, a następnie po marce Allegro, rozleje się związane z tym ciepełko.

Wrażenie braku realizmu ma złagodzić, zbudowana muzyką i kolorami, nieco bajkowa konwencja filmu - w bajkach szukamy przecież ogólnych prawd moralnych a nie odwzorowania konkretnej rzeczywistości.

Idealizacja dzieciństwa i tęsknota za tym okresem to rzecz uniwersalna, więc młodsi widzowie też mogą zidentyfikować się z dziecięcą perspektywą (pisaliśmy o tym także przy okazji "Tyranozaura") .

3. Element zaskoczenia. Co nas tutaj zaskakuje? Że siostra, która wydawała się wredna, spodziewaliśmy się, że naskarży albo podstawi nogę, okazała się jednak empatyczna i wspierająca czyli widzieliśmy nieszczęście, antycypowaliśmy zło, ale ostatecznie dobro zatriumfowało, klasyczny, ale pożądany, schemat narracyjny został zrealizowany.


Do czego można się przyczepić?

- reklama mogłaby być krótsza, zwłaszcza w wątku niepowodzeń i  frustracji chłopca.

- Nie wiadomo w jakim celu chłopiec sprzedaje lemoniadę. Jego silna motywacja i zaangażowanie w ten projekt byłyby bardziej przekonujące, gdybyśmy wiedzieli, że za zarobione pieniądze chce coś kupić, mogłoby się okazać, że to coś dla siostry. Ale ja jestem sobie w stanie wyobrazić, że sprzedaż lemoniady może być celem samym w sobie - dziecko wymyśliło sobie taką zabawę i bardzo przeżywa, że ona się nie udaje.

- Dziewczynka ma ewidentną nadwagę i w pierwszej części filmu, jej nalana buzia i nieruchawość kontrastująca z aktywnością chłopca, są elementami budowania wizerunku wrednej siostry. Ta cecha bohaterki zwraca uwagę internautów i bywa przez nich komentowana.
Nie jestem fanką nadmiernej politycznej poprawności, jestem za tym, żeby świat pokazywać takim jaki jest: ludzie są chudzi i grubi, brzydcy i ładni a także dobrzy lub źli - niezależnie od wyglądu, choć, zupełnie niesłusznie, piękno częściej kojarzy nam się z dobrem a brak urody z deficytami moralności. Jeśli czegoś się obawiam, to że odtwórczyni tej roli może być bardzo przykro jeśli dotrą do niej takie komentarze. Uważam, że przekaz reklamy byłby równie dobry, gdyby siostra była nabzdyczoną pięknością. Choć z drugiej strony wiele osób chwali jej grę aktorską a postać, koniec końców wzbudza sympatię, więc w sumie, czemu nie, nadwaga nie jest powodem, by żyć pod kloszem.

- Gdzie są rodzice?! Dzieci zaniedbane, jedno z nadwagą, drugie, małe, puszczone samopas, podejmuje się działalności niezgodnej z prawem (praca nieletnich) i przepisami sanitarnymi? ;) Czemu oni nie zauważają problemów chłopca, a jedyny przejaw ich miłości, sprowokowany przez córkę, to przelew? Gdzie oni są? Pracują cały boży dzień jako leśnicy? Czy raczej chleją browar z sąsiadami z pobliskich domków? Jak można propagować taki wzorzec rodzicielstwa w środkach masowego przekazu? ;)

Reklama, owszem, służy kształtowaniu postaw i modelowaniu zachowań, ale głównie konsumpcyjnych. Celem reklamy jest nakłonić nas do kupowania, nie oczekujecie, że komercyjne reklamy będą nas uczyć jak żyć. Oczywiście jest to możliwe i zdarza się, ale szczerze mówiąc, ja w takich przypadkach zawsze powątpiewam w szczerość intencji.

Kiedyś dzieci dużo więcej czasu spędzały bez nadzoru dorosłych. Same wymyślały sobie zabawy i bez pomocy dorosłych rozwiązywały wiele swoich problemów. Większość z nich przeżyła i nie najgorzej radzi sobie w życiu...

http://detektywprawdy.pl/2014/02/06/najlepsze-rzeczy-w-zyciu-sa-za-darmo


Podsumowując jest ok, moim zdaniem lepiej niż w "Balu", bo mniej ckliwie, ale "Angielski..." pozostaje moim ulubionym filmikiem z cyklu.