piątek, 16 lutego 2018

VOGUE POLSKA: fallus, szatan i czarownice


Niegodni bylibyśmy nazwy Psychoanaliza Konsumenta, gdybyśmy nie zauważyli, że
Pałac Kultury na tym zdjęciu jest ostentacyjnie falliczny.

Tak, to wielki, stojący fallus, a te wieżyczki po bokach to jądra. Kto tego nie widzi niech się leczy - u okulisty lub psychoanalityka.

Przed Pałacem stoi Czarna Wołga. Miejską legendą o Czarnej Wołdze żyła Polska w latach 60 i 70. Czarną limuzyną, w zależności od wersji,  przemieszczali się Żydzi, wampiry, diabeł, zakonnice, sataniści, pracownicy UB, i porywali dzieci.

Czarną Wołgę uznać więc należy za symbol uniwersalnego Zła, które budzi lęk, ale i fascynację tajemnicą.

Wsparte o samochód modelki to wysłanniczki i służebnice Złego.
Perwersyjne i wyuzdane. Oczywiste jest, że pod czarnymi szatami są nagie, co tylko potwierdza ich niewątpliwie nieludzki status ontologiczny - przecież pada śnieg a  one nie czują chłodu.

Ich wyzywająca mowa ciała wskazuje na poczucie pewności siebie oraz seksualnej potencji, co można by uznać, za przejaw feministycznego dyskursu emancypacyjnego, ale, nie oszukujmy się, kobiece sylwetki opierają się przecież o gigantycznego fallusa i to on jest źródłem ich mocy. To, od wielu wieków obecny w kulturze, zwłaszcza chrześcijańskiej, motyw powiązania kobiecości i kobiecej seksualności z siłami nieczystymi. 

Pierwsza okładka Vogue konfirmuje więc fallocentryczny charakter naszej kultury ludowej, a obecność przejawów myślenia magicznego wskazuje na jej archaiczny, premodernistyczny charakter.



poniedziałek, 5 lutego 2018

KRAKOWSKI SPLEEN według ING


Oglądam tę reklamę pierwszy raz: izolacja, alienacja, więzi społecznych dezintegracja.
Teaser nowego postapokaliptycznego serialu Netflixa?
Nie, reklama usług finansowych ING w pakiecie z kampanią społeczną na rzecz czystego powietrza.

Najmocniejszym punktem tego programu jest niewątpliwie piosenka Maanam: z początku lat 80-tych, a tekst pasuje do opisu smogu jak ulał.
To głos Kory w zimnej, nowofalowej aranżacji przyciąga uwagę widzów i buduje przytłaczający klimat spotu pokazującego wyobcowanych i zderealizowanych ludzi w przygnębiającej, industrialnej rzeczywistości. Koncepcja łączenia smogu z brakiem więzi społecznych wydaje się naciągana.

Niestety nie ma tu żadnego kontrapunktu, wizji happy endu, która wyrwałaby widza z apatii, w jakiej się pogrążył i zachęciła go do promowanych działań na rzecz czystości powietrza tudzież skorzystania z usług ING.

Całe pozytywne przesłanie reklamy umyka. Widz pozostaje z negatywnymi emocjami, które uruchamiają raczej mechanizmy obronne niż motywację do zmiany.