Piłkarze wracają do domu a liczne marki zostają ze spotami reklamowymi z udziałem polskiej reprezentacji i jej "gwiazd" i wykupionym czasem antenowym. Czy mogą z tego powodu odnotować straty wizerunkowe i / lub spadek sprzedaży?
Wśród komentarzy dotyczących meczów pojawiają się bowiem i takie:
"A może by tak wreszcie zacząć solidarnie bojkotować wszystkie produkty i marki reklamowane przez naszych zaj_____ych piłkarzy oraz przez pana trenera kadry?
Tak długo, jak kopanie piłki będzie dla naszych zawodników jedynie małoznaczącym dodatkiem do pracy w branży reklamowej - nic się nie zmieni" pisze komercyjny02 na gazeta.pl
"Teraz to nawet nie wiem czy na tyskie się zesrać czy naszczać do niego. ale próba wypicia tego szczyna będzie się kojazyła z tymi mdłymi baranami" - patrze_na_was_z_gory
Oczywiście nie wszyscy kibice aż tak przeżywają niepowodzenia polskich piłkarzy.
Silnych negatywnych emocji doświadczają Ci u których doszło do powstania zbiorowej tożsamości ("My Polacy") a drużyna piłkarska zaczęła być postrzegana jako przedłużenie "ja". Jej sukcesy byłyby przeżywane wraz z innymi polskimi kibicami niczym własne, karmiłyby samoocenę (być może chudziutką z powodu braku indywidualnych zwycięstw) byłyby źródłem poczucia jednoczącej "nas" dumy.
Ci kibice idealizowali naszych piłkarzy przeceniając ich możliwości, tak, jak idealizuje się osobę, w której jest się zakochanym i nie widzi się jej słabości i wad.
Brak pożądanych, pozytywnych emocji doprowadził do uruchomienia mechanizmów obronnych:
- emocjonalnego zdystansowania się, odrzucenia (piłkarze to już obcy "oni" a nie "my") oraz
- dewaluacji drużyny, czyli całkowicie negatywnej oceny, podobnie nieobiektywnej jak wcześniejsza pozytywna.
Czy może to zaszkodzić markom, które w komunikacji marketingowej odwoływały się do mundialowej euforii? To między innymi: Tyskie, Samsung, Huawei, Lotos, Head&Sholders, Biedronka.
Raczej nie. Mundial to zaledwie epizod w dość długim życiu tych marek. Sporo mundialowych reklam miało kiepski branding, po prostu pokazywały wspólnie przeżywaną sportową fiestę próbując podczepić swoją markę pod pozytywne emocje. Historia konsumenckich bojkotów (m.in. Ciechan) pokazuje słomiany zapał konsumentów, którzy rzucają groźby i na groźbach, góra kilku wylanych piwach (przecież kupione i zapłacone!), przeważnie się kończy. Są i takie, które bez względu na emocje konsumentów wygrały, bo udało im się zaistnieć w świadomości konsumentów (kto przed Mundialem słyszał o Blachotrapezie?).
Skład zakupowego koszyka, to wypadkowa wielu czynników, w sklepie siła nawyku przeważnie okazuje się silniejsza od kontekstowych emocji.
Gdyby jednak marki chciały wkupić się w łaski rozsierdzonych kibiców, to komunikat powinien odwoływać się do tych samych potrzeb, które stały za kibicowskim wzmożeniem:
- poczucia wspólnoty - my nadal jesteśmy razem, nawet jeśli wspólnie przeżywamy klęskę zamiast zwycięstwa, a marka kibicowała razem z wami i razem łączy się z wami w bólu
- dowartościowania - na przykład poprzez przekaz, że piłkarze zawiedli, ale kibice byli na medal i wielki szacun dla nich.
PS. Oczywiście my też mamy swój pogląd na przyczyny polskiej porażki na Mundialu. ..
Upatrujemy ich w narodowym nieświadomym fantazmacie, w który wpisana jest przegrana będąca źródłem masochistycznej rozkoszy (jouissance). Zwycięstwo nie leży w naszym tanatycznym i masochistycznym charakterze, perspektywa zwycięstwa nasz paraliżuje, my możemy wygrać tylko wtedy, gdy jesteśmy przegrani lub tak sądzimy ;) Skąd to się bierze? Z geopolityki i historii. To efekt interakcji kompleksu niższości (wobec Zachodu) i przekonania o wyższości (w stosunku do Wschodu) oraz rozlicznych traum (począwszy od chrystianizacji, która zniszczyła pierwotną słowiańską tożsamość, poprzez rozbiory i zabory, po nieudane powstania i Jałtę). Co może pomóc? Chyba tylko zbiorowe egzorcyzmy ;)