czwartek, 8 listopada 2018

KALENDARZ LINDNER - po co reklamować trumny?

Kilka dni temu, przed Świętem Zmarłych pojawiła się 10 - rocznicowa - edycja kultowego już kalendarza.


"12 pięknych trumien i 12 pięknych dziewczyn"  oraz hasło
 "Trumny w których wyglądasz jak żywy"  - tak to się zaczęło.


January 2010

Jaki jest sens reklamować trumny przy pomocy panienek zapytacie może?

Wyobrażacie sobie pana, który zachęcony piękną panienką, oraz świadom nieuchronności pewnych zdarzeń, zamówi sobie trumnę:

" poproszę taką, jak ta przy Dziewczynie Stycznia, bo ona mi się najbardziej podoba"... Chyba to mało prawdopodobny scenariusz.

Człowiek z trumny korzysta, ale jej sobie nie kupuje. Czy kalendarz jako produkt reklamowy może mieć wpływ na decyzje bliskich? :

"To dla męża niech będzie ta z października, bo on zawsze lubił biuściaste blondynki, a ta, to wypisz wymaluj ja 50 lat temu... Niech Henryczek ma jakieś towarzystwo zanim ja do niego dołączę..."  

No też raczej nie, dla zrozpaczonych bliskich taki kalendarz jest widokiem nie do przyjęcia, władzę nam nimi niepodzielni dzierży wtedy rozpacz, Tanatos, nie ma miejsca na dystans i erotyzm. 
Na decyzję o wyborze trumny zasadniczy wpływ ma budżet rodziny oraz światłe rady pracownika zakładu pogrzebowego sięgającego po takie argumenty jak: 
trwałość, wygląd trumny w czasie ceremonii i że na ostatniej posłudze świętej pamięci zmarłemu nie godzi się przecież oszczędzać". 

I tak dochodzimy do sedna sprawy:
  • Kalendarz pierwotnie adresowany był do pracowników zakładów pogrzebowych, którzy przecież nie są nieustannie pogrążeni w autentycznej żałobie, odrobina dystansu, humoru to to, czego im potrzeba w niełatwej pracy. Wypromowanie wśród nich marki trumien spowoduje, że częściej będą ja polecać, czyli to marketing b2b (biznes do biznesu).
  • Jeśli w tym momencie podejmowania decyzji o rozmaitych szczegółach pochówku padnie nazwa marki, która osobie chowającej bliskiego wyda się znana, choć właściwie nie wiadomo skąd, pamięć często szwankuje, gdy jesteśmy pod wpływem silnych emocji, to jest duża szansa, że wybór padnie właśnie na nią. Nasz mózg działa według zasady inżyniera Mamonia - bardziej lubi to, co zna. Stąd znana w biznesie reguła, że " ważne by o nas mówiono, nie ważne czy dobrze, czy źle". Ekscentryczny i naruszający społeczne tabu koncept kalendarza powoduje, że o marce się mówi i tym samym buduje jej świadomość u potencjalnych przyszłych nabywców.
Przez te 10 lat kalendarz ewoluował od pewnej siermiężności do artystycznego wyrafinowania. Tegoroczna edycja to dzieło postmodernistyczne i  intertekstualne, zawierające odwołania do znanych rzeźb, obrazów, plakatów filmowych, sygnalizujące pewną umowność i konwencjonalność tego, co zwiemy "sceną erotyczną"  poprzez wprowadzenie dwóch perspektyw (scena główna oraz fotografująca modelka) oraz realizujące postulaty feminizmu - w 2019 roku po raz pierwszy pojawia się model.


Ja chyba wolę edycje sprzed kilku lat - np. Mroczną Kosiarkę z 2017, ale to rzecz gustu ;)

Moja ocena konceptu kalendarza (abstrahując od edycji) 4+/5

Lubię czarny humor i uważam, że to ma szansę zadziałać, choć marketing funeralny to dosyć specyficzna działka.

A Wy zaliczacie się do fanów czy przeciwników Kalendarza Lindner?

1 komentarz:

  1. Ja jestem za. Zawsze to jakaś odskocznia od tysiąckrotnie powielonych schematów. Co do kreatywnej reklamy w sektorze pogrzebowym to mamy w Polsce nie lada perełkę. Polecam Twittera Zakład Pogrzebowy A.S. Bytom ;)

    OdpowiedzUsuń