Niegodni bylibyśmy nazwy Psychoanaliza Konsumenta, gdybyśmy nie zauważyli, że
Pałac Kultury na tym zdjęciu jest ostentacyjnie falliczny.
Tak, to wielki, stojący fallus, a te wieżyczki po bokach to jądra. Kto tego nie widzi niech się leczy - u okulisty lub psychoanalityka.
Przed Pałacem stoi Czarna Wołga. Miejską legendą o Czarnej Wołdze żyła Polska w latach 60 i 70. Czarną limuzyną, w zależności od wersji, przemieszczali się Żydzi, wampiry, diabeł, zakonnice, sataniści, pracownicy UB, i porywali dzieci.
Czarną Wołgę uznać więc należy za symbol uniwersalnego Zła, które budzi lęk, ale i fascynację tajemnicą.
Wsparte o samochód modelki to wysłanniczki i służebnice Złego.
Perwersyjne i wyuzdane. Oczywiste jest, że pod czarnymi szatami są nagie, co tylko potwierdza ich niewątpliwie nieludzki status ontologiczny - przecież pada śnieg a one nie czują chłodu.
Ich wyzywająca mowa ciała wskazuje na poczucie pewności siebie oraz seksualnej potencji, co można by uznać, za przejaw feministycznego dyskursu emancypacyjnego, ale, nie oszukujmy się, kobiece sylwetki opierają się przecież o gigantycznego fallusa i to on jest źródłem ich mocy. To, od wielu wieków obecny w kulturze, zwłaszcza chrześcijańskiej, motyw powiązania kobiecości i kobiecej seksualności z siłami nieczystymi.
Pierwsza okładka Vogue konfirmuje więc fallocentryczny charakter naszej kultury ludowej, a obecność przejawów myślenia magicznego wskazuje na jej archaiczny, premodernistyczny charakter.